Słów kilka o mleczu i orchidei – kim Ty jesteś?
Wysoka wrażliwość charakteryzuje około dwudziestu procent dzieci. Dzisiaj wiele artykułów na ich temat można odnaleźć w fachowej literaturze, a nawet jeśli dobrze się postaramy – w przestrzeni internetowej. To naprawdę duża pomoc dla rodzica i opiekuna. To także duża pomoc dla dorosłych już osób wysoko wrażliwych, które dotąd miały wrażenie, że ich reakcje na bodźce z otoczenia są inne niż większości znanych im osób, czuły się zranione szybciej niż inni oraz z powodów, które u większości zdecydowanie raniące nie były. Bo, co tu kryć – tak wnikliwe pochylenie się nad emocjami człowieka to domena obecnych czasów. A ile wrażliwców wyrosło „jakoś”, bez wsparcia – poszukując „co ze mną nie tak”, po omacku i na własną rękę.
Kiedy na polskim rynku pojawiła się pozycja książkowa pod tytułem „Dziecko orchidea czy mlecz. Jak wspierać wrażliwe dzieci”, której autorem jest Tom Boyce – nasza wiedza na temat wysokiej wrażliwości została dodatkowo poszerzona. Pojęcia mlecz i orchidea powoli wkraczają w świadomość rodziców i całe szczęście. Najważniejsza bowiem jest każda możliwość wsparcia, jaką możemy swojemu dziecku zaoferować.
Ja wyjdę od szczegółów botanicznych, bo ich opis jest tu moim zdaniem zasadny. Mlecz należy do rodziny astrowatych. Niektóre jego gatunki stały się chwastami ruderalnymi, co znacznie powiększyło zakres jego występowania. Orchidea zaś to potoczna nazwa roślin z rodziny storczykowatych. W Polsce w stanie dzikim występuje około 50 jej gatunków podlegających ochronie gatunkowej. Porównując te bardzo zwięzłe charakterystyki, już na pierwszy rzut oka są kompletnie odmienne. Nie łączy ich nic, no może poza byciem roślinami. Współczesna nauka nadała ich znaczeniu nowy wymiar. Ich nazwami określono dziecięce typy.
Jak z powyższej kwiatowej charakterystyki wynika – wrażliwość orchidei na bodźce z otoczenia jest duża. Potrzebuje wsparcia i ochrony.
Marzeniem rodzica jest radosne, odważne dziecko, które przemierza świat niezależnie od otaczających warunków. I większość ich taka właśnie jest. Pomimo różnych opinii wypowiadanych pod ich adresem, różnych relacji rówieśniczych, którym towarzyszy cała gama emocji, dzieci takie pozostawiają je za sobą i robią swoje, nie łamiąc sobie głowy tym, co było. Tak mniej więcej wygląda życie osobowości mlecza, którego znajdziemy wszędzie, wyjdzie z opresji pozornie bez wyjścia. Nawet, gdy upada, szybko się podnosi, dostosowuje się do każdej sytuacji. Wspaniałe cechy, godne pozazdroszczenia. Siła mlecza jest niesamowita.
Kiedy jednak dziecko na zbyt ostry ton, czy zawarte w nim komunikaty oceniające reaguje kuleniem się w sobie, a brak porozumienia wywołuje u niego płacz, kiedy z przysłowiowej igły zaczyna robić widły – rodzic jest bezradny. Wie, czego oczekuje i widzi, że to nie działa. Jest dobrym rodzicem, a ma wrażenie, że to nie wystarcza. Jeśli na tym etapie dowie się, że powołał na świat kogoś wyjątkowego i zadba o to, by zgłębić tajniki „obsługi” orchidei – ona pokaże mu cały wachlarz swego piękna i osobowości.
Orchidea, to dziecko ponadprzeciętnie wrażliwe na bodźce z otoczenia. Odbiera je ze względu na konstrukcję jego układu nerwowego zdecydowanie silniej. Ma w sobie wiele empatii i zapala się z radością do zaproponowanych mu zadań. Jeśli jednak nie uzyska wystarczająco dobrej w jego poczuciu opinii, albo zostanie skrytykowane – zapał ten gaśnie błyskawicznie, a uraz zostaje w nim – ma poczucie, że zawiodło nasze oczekiwania. Warto więc zainteresować się tym podziałem, bo dzięki temu wesprzemy takiego małego człowieka, dając mu szansę na bycie w przyszłości kimś naprawdę wielkim i inspirującym.
Podejście do niego ma tu kluczowe znaczenie. Tak jak orchidea jest bowiem gatunkiem wymagającym ochrony, różnego sposobu pielęgnowania w zależności od warunków atmosferycznych. „Zaopiekowana” orchidea potrafi pięknie zakwitnąć, co przekłada się także na to, co daje światu. A potrafi dać dużo więcej, jeśli będziemy ją dobrze i z uwagą traktować.
Jednym z podstawowych warunków do jej odpowiedniego rozwoju jest słowo. Takie, które motywuje, a nie rani. Słowo, które uskrzydla, a nie przygniata. Bo słowo, w tym konkretnym przypadku również ma niesamowitą moc.
Warto wiedzieć, jakie słowa ranią, a dla orchidei mogą być wręcz trujące:
- Obwinianie (np. rodzic w korku: Przez ciebie ciągle spóźniam się do pracy, w końcu będę miał po premii.)
- Straszenie (np. Jak będziesz się tak uczyć, nie dojdziesz w życiu do niczego.)
- Pouczanie (np. Ruszaj się, to będzie czas i na naukę i na zabawę.)
- Zawstydzanie (np. Taka grzeczna dziewczynka, a się tak krzywi!)
- Osądzanie (np. Jesteś taką egoistką)
- Krytykowanie (np. Nie potrafisz nawet zawiązać sznurówki.)
- Porównywanie (np. Twoja starsza siostra jest taka szczupła, a ty jesteś młodsza i masz już fałdki na brzuchu.)
- Wyśmiewanie (również sarkazm) (np. Przecież to potrafi zrobić nawet przedszkolak.)
- Grożenie, także szantaż (np. Jeśli nie przyniesiesz na koniec piątki, nie będzie telefonu.)
Kim jesteś ty? Kim jest twoje dziecko? Czy łatwo cię zranić? Czy nie miałaś potrzeby nigdy się nad tym zastanawiać? Spotkałaś na swojej drodze orchideę? Kim jest dzisiaj i jak myślisz, dlaczego?
Po więcej, zapraszam tutaj:
https://mojprzedszkolak.pl/artykul/orchidea-czy-mlecz-ktory-typ-prezentuje-twoje-dziecko
https://dziecisawazne.pl/dziecko-orchidea-czy-mlecz-fragment-ksiazki/
Alicja Santarius