Samoocena i samospełniająca się przepowiednia
Samospełniająca się przepowiednia działa w ten sposób, że człowiek wybiera z tzw. pola percepcyjnego, czyli tego, co dostrzega wokół siebie, te elementy, które pasują do jego hipotezy na temat rzeczywistości. Jeśli zatem jest przekonany o swojej wartości i ważności, będzie dostrzegał te elementy i zjawiska, które tę wartość i ważność potwierdzają, a pomijał te, które im przeczą. Zbuduj swoją samoocenę, ale ostrożnie. Czym właściwie jest samoocena i jak się z nią obchodzić zapytałam dr hab. Aleksandrę Fila-Jankowską – dziekan zamiejscowego wydziału SWPS. Znamy się z Panią Aleksander nieco z innej strony, literackiej. Pani Aleksandra pisze książki, nakładem wydawnictwa Papierowy Motyl jakiś czas temu ukazała się jej książka „Rysy na tęczy”.
Pani Aleksandro, czym w najprostszej definicji jest nasza samoocena i z czego nie zdajemy sobie sprawy w kontekście tego samo oceniania?
Samoocena w psychologii ma kilka definicji, niekoniecznie ze sobą spójnych, ale w najprostszym ujęciu to postawa względem samego siebie. A w jeszcze prostszym – to, co czujemy wobec siebie. Możemy zatem przyjąć całkiem słuszne, potoczne rozumienie samooceny jako poczucia własnej wartości.
Czy stopień naszej samooceny ma wpływ na nasze postrzeganie rzeczywistości? Chodzi mi o życie prywatne i zawodowe, o relacje z innymi i z sobą samym?
To jednak dwa różne pytania. Gdybym miała odpowiedzieć na pytanie, czy samoocena ma wpływ na nasze życie prywatne i zawodowe, odpowiedziałabym – jak każdy człowiek z doświadczeniem życiowym – że niewątpliwie tak. Jednak wbrew pozorom niewiele jest wyników badań, pokazujących taki bezpośredni wpływ. Na podstawie wyników możemy bezpiecznie mówić o związku samooceny z wieloma ważnymi dla dobrego życia zmiennymi – np. im wyższa samoocena, tym wyższa motywacja osiągnięć, wytrwałość, poczucie kontroli zdarzeń życiowych, częstsze doświadczanie szczęścia i zadowolenia, a rzadsze lęku i depresji. Ale kierunek tej zależności jest odwrotny do intuicyjnego – w przypadku osiągnięć szkolnych i zawodowych samoocena jest raczej skutkiem, niż przyczyną. Metaanalizy badań nie pokazują twardo, że podnoszenie samooceny poprzez manipulację eksperymentalną wpływa na osiąganie sukcesów, ale że to osiąganie sukcesów podwyższa samoocenę. Co oczywiście przekłada się potem na stawianie sobie bardziej ambitnych celów, które – o ile zrealizowane z powodzeniem – samoocenę znów podwyższą.
A teraz pytanie drugie.
Czy poziom naszej samooceny ma wpływ na nasze postrzeganie rzeczywistości to pytanie z zakresu tzw. samospełniających się przepowiedni. I tu odpowiedź brzmi: tak. Samospełniająca się przepowiednia działa w ten sposób, że człowiek wybiera z tzw. pola percepcyjnego, czyli tego, co dostrzega wokół siebie, te elementy, które pasują do jego hipotezy na temat rzeczywistości. Jeśli zatem jest przekonany o swojej wartości i ważności, będzie dostrzegał te elementy i zjawiska, które tę wartość i ważność potwierdzają, a pomijał te, które im przeczą. Skutkiem rzeczywiście jest to, że osoba taka zachowuje się z większą pewnością siebie i wiarą w swoją wartość, co realizuje przepowiednię – zakładamy wciąż nieugięcie, że osoba ta ma prawdziwie wysoką samoocenę, co wcale nie jest zjawiskiem częstym.
Czy oszukujemy siebie, jeśli chodzi o wiarę w siebie samych?
No właśnie. Oszukujemy i to często. Z pewnego bardzo ważnego powodu, co do którego nie ma pełnej zgodności wśród psychologów – badaczy, ludzie lubią myśleć o sobie dobrze. Lubią to mało – mają bardzo silną potrzebę nadawania wartości własnej osobie. Jeśli znajdują potwierdzenie tej wartości w postaci cenionych (przez siebie) osiągnięć, to rzeczy mają się prosto. Jeśli jednak nie znajdują, włącza się tzw. motyw autowaloryzacji – dokonujemy swoistej obróbki danych, których celem jest utrzymanie wysokiej samooceny czy też obrona zagrożonej samooceny.
A jak to jest w postrzeganiu innych?
Innych też postrzegamy przez pryzmat własnych przekonań, które często powstają na bazie warunkowania, niejednokrotnie we wczesnym dzieciństwie. Możemy postrzegać kogoś jako pewnego siebie i deprecjonującego nas, bo pasuje to do naszej układanki pt. „ludzie mnie poniżają”, podczas gdy ta postrzegana osoba na ogół pewną siebie się nie czuje. Za to – co interesujące – postrzegana osoba może wyjątkowo pewnie i obcesowo zachowywać się w stosunku do nas i nie do końca rozumieć, skąd u niej to nietypowe zachowanie.
Czyli ta różnica w postrzeganiu może prowadzić do konfliktów i nieporozumień?
Oczywiście tak. Każdy widzi swój fragment rzeczywistości. Ale to również niezwykła arena dla rozwoju – im bliższa relacja, tym więcej takich dysfunkcyjnych przekonań się ujawnia.
A przestrzeń, w której dorastaliśmy ma wpływ na naszą samoocenę.
Oczywiście – wiele naszych przekonań na swój temat nabywamy w dzieciństwie. Zapisują się one silnie w naszych strukturach pamięci po pierwsze dlatego, że powstają przy silnych emocjach (dla dziecka druzgocącym może być odczucie, że „nie zasługuje” na miłość rodzica), po drugie w tym wczesnym okresie mamy jeszcze niewiele narzędzi autowaloryzacji (czyli tej pozytywnej „obróbki danych”).
A czy samoocenę można wywindować w kosmos?
Samooceny nie warto windować w kosmos przez samą manipulację samooceną, bo stworzymy narcyza, którego poczucie własnej wartości „na pokaz”, czyli to deklaratywne, będzie bardzo różnić się od tego „w środku”, od którego nie da się uciec. Taki „rozdwojony” człowiek ma wiele problemów w funkcjonowaniu i wysyła światu podwójny komunikat, stając się nieznośnym w odbiorze. Samoocenę natomiast warto budować – i tu bez ograniczeń – poprzez rzeczywistą realizację własnych pragnień – podkreślam własnych, a nie np. pragnień rodziców, bliskich czy znajomych, gdyż w tym drugim przypadku znowu wkraczamy w sferę samooszukiwania.
Dziękuję!
foto: unsplush.com