Dobra pora na debiut
Gdzie bym była, gdybym miała większą świadomość siebie w chwili podejmowania decyzji o wyborze kierunku dalszej edukacji? Można się pokusić o takie rozważania, gdybanie. Tylko po co. Czasu nie da się cofnąć, a tego, który aktualnie przeżywam i mam ochotę kontynuować z tym, co wiem dziś, jest tu i teraz i to on jest ważny. Dobiegam pięćdziesiątki, więc zauważcie sami, jak długo „się zbierałam”.
Do szybszego debiutu przydałby się może zdecydowany charakter, krnąbrność w wieku szkolnym, takie trochę inne cechy niż miła i sympatyczna. Dzisiaj wiedzą to wszyscy. Wszyscy, którzy chcą to wiedzieć w każdym razie.
Chciałam Wam powiedzieć, Młodzi Ludzie, że pomijając ilość fatalnych dla dzisiejszego świata sytuacji oczywistych – dla Waszych decyzji, pomysłów i planów na życie, to jest czas wspaniały.
Przede wszystkim, lata doświadczeń, okupionych morzem łez, prób i błędów, eksperymentów, klęsk i powodzeń – mają dzisiaj możliwość zaowocowania specjalistami w tak istotnej dziedzinie jak psychologia. Fachowa literatura i możliwość udziału w wielu warsztatach, które przybliża nam ten nie zawsze cudowny świat wirtualny, sprawiły, że dużo szybciej wiemy o sobie dużo więcej. I nawet przechodząca dziś do lamusa telewizja, dała nam możliwość poznania przynajmniej kilku, jak nie kilkunastu takich osób, dzięki którym mogliśmy uczyć się nie na swoich błędach. Te oczywiście są bardzo cenne, ale niektóre naprawdę tak bolesne, że aż przykro patrzeć. Z perspektywy czasu miałabym ochotę zapytać młodego człowieka – skoro masz gotowe metody – to po co ci to. Jednak po coś to jest. Po to, żeby mieć pewność.
To wspaniałe, że tyle wiemy dziś o świecie, swoim zdrowiu i całościowym spojrzeniu na człowieka, że nasza świadomość jest dużo większa. Dzięki temu możemy zareagować w porę, zdążyć nim będzie za późno, zrobić to coś, co sprawia, że unosimy się nad ziemią z dumy, że nam się udało. Szkoda jednak, że ta nasza świadomość nie podpowiada nam, że nie musimy wiedzieć wszystkiego, znać się na wszystkim, że przecież do czegoś mamy lepsze predyspozycje, a do czego innego kompletnie nie. Taka wszechwiedza najczęściej rodzi wiele niepotrzebnych, dużo wszystkich kosztujących konfliktów, a mam wrażenie, że nikt tak głęboko wewnętrznie ich sobie nie życzy.
Przyglądam się światu książki, który stał mi się dzisiaj jeszcze bliższy niż parę lat temu. Radzę w nim sobie nieraz po omacku, czasem budzi we mnie wiele sprzeciwu, czasem wątpliwości, ale na szczęście słowo „czasem” jest tu istotne. Bo choć jestem w gorącej wodzie kąpana, dzisiaj potrafię zaczerpnąć już z bogactwa doświadczeń młodszych nieco ode mnie specjalistów, spojrzeć na swoje przemyślenia, swoje oburzenia z boku, na spokojnie i uznać, że nic nie muszę. Ale, że jeśli chcę, potrafię, to mogę. Prawdą jest, że z roku na rok przychodzi nam się mierzyć z innymi zjawiskami na świecie. Oczywiście wiemy, jakie tematy są dzisiaj ważne. I oczywiście, ważne jest, żeby o nich pisać. Warunek jest jeden. Trzeba się na tym znać i potrafić to przekazać. Bo w tym wypadku, nie w ilości siła.
I tak, jak każdy towar ma swojego klienta, tak każda książka swojego Czytelnika. Często odbiorca może nas zaskoczyć. Pisząc, mamy jakieś przeczucie, mamy kogoś „na myśli”, a jednak te elementy zaskoczenia dodają nam skrzydeł, nowej energii i poszerzają pole działania.
W październiku upłynął rok od mojego prozatorskiego debiutu. Był to rok ze wszech stron rozwijający. Rok rozmów z wieloma ważnymi ludźmi, uczący przyjmowania komplementów i uczący pokory (choć to akurat potrafię całkiem nieźle) – wyjścia ze strefy komfortu. Kolejnym etapem będzie wydanie drugiej powieści, co poszerzy wachlarz emocji i doświadczeń, z którymi przyjdzie mi się zmierzyć. Budzi to mój niepokój, ale przede wszystkim ciekawość. Gdybym jako debiutantka w mocno dojrzałym wieku, została zapytana o zdanie w sprawie odpowiedniego momentu na debiut (nie tylko literacki mam na myśli), mam dwie odpowiedzi: Odpowiedni moment to ten, w którym poczujesz, że jest odpowiedni. A druga – na co czekasz? Po prostu zrób to już!
Alicja Santarius