Święta w Petersburgu
Spotkałam się z moją paczką przyjaciół, z kilkoma, gdy wybiła północ, podzieliliśmy się jednorublowym banknotem. To miał być nasz wspólny symbol jedności na nowe tysiąclecie – rozmowa o świętach w Petersburgu z Mariką Krajniewską.
Magdalena Nowak
Marika Krajniewska, kobieta dla której nie ma rzeczy niemożliwych. Słynie z ciętego języka, odważnych książek i z siły charakteru, która nie pozwala jej się wycofać. Wydawca, pisarka, trenerka mentalna, przede wszystkim, kobieta z nieustannym apetytem na życie. Spotkałyśmy się razem, by porozmawiać o jej dzieciństwie w Petersburgu, świętach i wspomnieniach, które czasem wywołują tęsknotę.
Zima w Petersburgu – lubiłaś ją jako dziecko, czy czekałaś do pierwszych dni Wiosny?
Lubiłam. Nie pamiętam, bym wówczas czekała w ogóle na wiosnę. Zima była magiczna. Codzienne jeżdżenie na łyżwach, narty biegówki na lekcjach wychowania fizycznego, a w weekendy zjazdy na tychże z – wtedy nam się wydających olbrzymich- wzniesień w lesie niedaleko domu. Było nas kilkoro przyjaciół, trzymaliśmy się za ręce, tworząc łańcuch i zjeżdżaliśmy. Rodzice obok, zawsze ktoś z nami dyżurował. To był czad. Gorzej się robiło już w domu, gdy nogi próbowały osiągnąć prawidłową temperaturę. To zawsze bolało.
https://papierowymotyl.pl/sklep/za-zakretem/
Mariko, jak smakuje Petersburg w okresie świąt?
To dość bogaty bukiet smaków. Mam wrażenie, że wymieszany ze sobą. Jednak, moje aktywne święta, a raczej Nowy Rok w Petersburgu zakończył się kilka dobrych lat temu. Na szczęście mama przeniosła smakołyki znad Newy nad Wisłę. Petersburg zawsze zimą smakował inaczej. Sałatkami z majonezem, sałatkami rybnymi, śledziem. No i ciastami. Mandarynki owszem pamiętam, ale nie w nich był ukryta magia zimowych świątecznych dni.
Które z dań najmocniej kojarzy Ci się z Twoim rodzinnym domem?
Bułeczki ze bezą i bułeczki z cynamonem. Nie dlatego, że mama je piekła na święta. A może dlatego, a święta mieliśmy niemal co weekend. Może właśnie tak.
Czy dzisiaj, jako mama, sięgasz po rosyjskie przepisy, by przywołać smak własnego dzieciństwa?
Dziś prowadzimy piekarnie słowiańskie, w których przemycamy co nieco z mojego dzieciństwa. Dzielimy się więc tym z naszymi klientami, o których mówimy sąsiedzi. Staramy się wokół tych piekarni tworzyć społeczeństwo sąsiedzkie, może właśnie dlatego, by było jak kiedyś, gdy sąsiedzi zjawiali się na ciasteczka, pieczone przez mamę.
Czas świąt wywołuje u Ciebie tęsknotę za dzieciństwem, za Petersburgiem?
Nie, to nie ten czas. Moja tęsknota to czas moich urodzin. Ciągnie wtedy do miejsca narodzin najbardziej. Za każdym razem. W moje urodziny mogłabym nic innego nie robić, tylko słuchać muzyki z tamtych lat i czytać książki po rosyjsku. A najlepiej pójść i pochodzić po Petersburgu.
Czy Petersburg ma swoje własne świąteczne tradycje?
Nie miał. Świąt tam nie było. Pojawiły się później, gdy ja zaczęłam się uczyć świąt katolickich i przyznam, że się ich nie nauczyłam. Nie byłam pilną uczennicą i nie chcę być. W Petersburgu ważne dla mnie były spotkania z rodziną i przyjaciółmi z okazji, ale najważniejsze te bez okazji. Te były zazwyczaj najlepsze. Jednak Sylwester i Nowy Rok to zawsze był czas magii. Domknięcia i nowego początku. Dotyczył każdego, niezależnie od wyznania, wierzeń. No i nie spało się wtedy długo, wypatrując Mikołaja, bo przychodził właśnie w sylwestrową noc.
Czy masz jedno, wyjątkowe, wspomnienie z okresu świąt, które najmocniej zakotwiczyło się w Twoim sercu?
Znów powrócę do Nowego Roku, nie świąt. To czas przemiany jest moim świętem i czas świętowania bez okazji – to oczywiście mocne uproszczenie, używam tego określenia na potrzeby rozmowy. To był przełom 1999 i 2000 roku. Już na stałe mieszkałam w Polsce, ale na ten magiczny czas przyjechałam z rodzicami do Petersburga. Spotkałam się z moją paczką przyjaciół i z kilkoma, gdy wybiła północ, podzieliliśmy się jednorublowym banknotem. To miał być nasz wspólny symbol jedności na nowe tysiąclecie. Mam swoją część rubla do dziś. Wiem też, że niektórzy trzymają swoje we własnych sekretnych miejscach.
Czy wraz ze świętami stworzyłaś swoje własne rytuały, które pomagają Ci zwolnić, by cieszyć się w pełni wolnym czasem z rodziną?
Nauczyłam się mieć na co dzień piątek, piąteczek, piątunio. To zmienia wszystko. Celebruję codziennie mniejsze i większe sukcesy. Ta praktyka uświadamia, że one – te sukcesy – są. A gdy się je z uwagą świętuje, przychodzi ich więcej. To mój codzienny świąteczny rytuał. Polecam.
Jakie życzenia pragniesz usłyszeć przy dźwięku łamanego opłatka?
Nie lubię opłatka. Wolę życzliwe spojrzenie w oczy. Nie od święta. Wolę podarować uśmiech spotkanym osobom przy kasie w Biedronce. A z życzeń przyjmę z wdzięcznością życzenie trwania za sobą w lekkości.
I tego właśnie Ci życzę. Dziękuję za rozmowę
O świętach w Petersburgu rozmawiałam z Mariką Krajniewską
Marika Krajniewska – pisarka, wydawca, dziennikarka, trenerka mentalna. Założycielka Wydawnictwa Papierowy Motyl. Autorka scenariuszy filmowych i telewizyjnych. Autorka kilkunastu książek. Wyróżniona nagrodą Lady Business Awards 2018 za podejście do twórców, inspirację i kreatywność. Więcej o Marice Krajniewskiej przeczytasz tu
Nie odchodź! Rzuć wszystko i czytaj kolejne nasze artykuły:
Zrób własny kalendarz – autorka Marika Krajniewska
Teraz będę żądlić – autorka Marika Krajniewska
Święta. Bożego Narodzenia. – autor Maciej Lasota
Zobacz nasz kanał na You Tube
Jedyne takie wydawnictwo w Polsce, które łączy trening mentalny z tworzeniem książek, które chce się czytać. Nie boimy się poruszać tematów ważnych, często niewygodnych. Wspieramy pisarzy w realizacji marzeń o własnej powieści i nieustannie zachęcamy Czytelników, by od czasu do czasu rzucili wszystko i czytali.