Trudna branża wydawnicza
Rozmowa z Mariką Krajniewską, pisarką, wydawcą książek i założycielką Fundacji Papierowy Motyl.
Mówi się, że branża wydawnicza przeżywa kryzys. Czy Pani jako wydawca książek może to potwierdzić? Czy też to Pani odczuwa?
Branża wydawnicza jest trudną branżą, nie da się ukryć, ale za to daje szanse na rozwój poprzez szukanie nowych rozwiązań. Nie dalej jak wczoraj byłam w jednej z najpopularniejszych księgarni w Warszawie. Kolejki do kasy mówiły same za siebie. Owszem, mamy przedświąteczny czas, ale ludzie tak czy inaczej czytają. Książka jest nadal świetnym prezentem niezależnie od okazji.
Co jest najtrudniejszego w wydawaniu książek?
Dotarcie do czytelnika. To jest obszar, który trochę nam zepsuły duże sieciowe księgarnie. Warunki współpracy z tymi księgarniami w większości przypadków są nie do przyjęcia. Dlatego opracowujemy inne strategie.
Czy Polacy są tak chętni i otwarci jak chociażby Amerykanie na e-wydania książek i prasy?
Owszem, są otwarci, ale nie aż tak jak by się chciało. Choć uwielbiam książki czy prasę drukowaną, lubię też e-wydania. Bo szybciej, łatwiej, klikam i już mam. Mogę szybko zapłacić często o wiele mniej za taki produkt i mieć go w tej samej chwili na swoim czytniku, nie czekając na wyprawę do sklepu czy kiosku. Zadziwiające jest dla mnie to, że jakoś mamy w głowach poukładane trochę „nie po kolei”. Chętnie wydajemy pieniądze na różnego rodzaju używki, a szkoda nam kilku złotych za dostęp do np. artykułu w elektronicznym wydaniu ulubionej gazety. Traktujemy to, co jest w sieci jakby się nam ta treść należała. Jakby nikt się nie napracował nad nią, by umożliwić nam zapoznanie się z nią.
Czym na tle konkurencji wyróżnia się Pani Wydawnictwo? Do kogo kieruje Pani swoją ofertę?
Przede wszystkim podejściem z dwóch stron, jak ja to nazywam. Z jednej strony jako wydawnictwo, czyli instytucja, produkująca książkę, z drugiej zaś jako człowiek twórczy, piszący, ponieważ sama jestem pisarką, łatwiej mi zrozumieć moich autorów. Choć w tej chwili wdrażamy duże zmiany, nadal pozostanie ta ogromna wartość czyli pisarskie spojrzenie na twórczość wydawanych autorów. Wychodzimy tym sposobem z jednej jedynej matrycy percepcyjnej wydawnictwa, mamy szersze spojrzenie chociażby na nasz produkt, czyli na książkę.
Coraz więcej osób decyduje się na tzw. Self-publishing. Co to takiego?
Jest to doskonały sposób na zainwestowanie w siebie i swoją twórczość i na realizację własnej wizji, ale pod warunkiem, że się jest pewnym tego, czego się chce i dobrze się przygotowało do publikacji. Chodzi o samodzielne wydanie książki. Ma to swoje wady, ale zalety są bardzo atrakcyjne, jak na zalety przystało. Oczywiście z samodzielnym wydaniem książki wiąże się ogromna ilość pracy i jeśli ktoś nie ma do tego wszystkiego zamiłowania, albo po prostu nie ma na to ochoty, to spokojnie może przekazać to wydawnictwu.
Zwraca się do Pani osoba, która chce wydawać u Pani książkę. W jakim stopniu Pani, jako wydawca, pomaga w powstawaniu książki?
Jeśli jest to książka, którą decydujemy się wydać, pomagamy w stu procentach. Nie często zdarzają się autorzy, którzy mają własne wizje dotyczące chociażby projektu graficznego okładki. Jak są tacy, pozwalamy im na realizację tej wizji, wspierając swoją wiedzą i doświadczeniem, ale nie zamykamy się na ich pomysły. Gdybyśmy to zrobili, pozbylibyśmy się dodatkowego, świeżego punktu widzenia, który mógłby się okazać strzałem w dziesiątkę.
Jeśli książka jest słaba i mało atrakcyjna, mówi Pani o tym Klientowi? Czy raczej wydaje ją Pani, bo Klient sam wykłada na nią pieniądze?
Ocena propozycji wydawniczych jest zawsze subiektywna. Często się zdarza, że odmawiam klientowi. Czasem odmawiam nie dlatego, że książka jest słaba, ale dlatego, że wiem, że inne wydawnictwa są lepiej przygotowani na danego rodzaju książkę, wtedy kieruję autora właśnie tam.
Wiele osób twierdzi, że dziś każdy może wydać książkę. Że słowo pisane straciło na wartości…
Oczywiście, każdy może wydać, tylko efekt końcowy nie u każdego będzie na najwyższym poziomie. Z drugiej jednak strony, jeśli ktoś ma coś do przekazania innym, to czemu nie?
Poza wydawaniem książek, sama również zajmuje się Pani ich pisaniem. Proszę opowiedzieć coś o Białych nocach, których premiera miała miejsce tej jesieni.
Białe noce to powieść o schowanych głęboko emocjach, o tym, jak wydarzenia z naszego życia wpływają na nasze zachowania, decyzje, o sile wspomnień i uzależnienia od drugiego człowieka. O Rosji widzianej oczami Polaka i Polsce widzianej z perspektywy Rosjanina. I trudnych decyzjach i wielkiej miłości. Wszystko, o czym napisałam, jest zawarte w sposób subtelny i nienachalny. Otwieram drzwi, uchylam je, żeby czytelnik sam wszedł dalej z bohaterami i razem z nimi przeżył to wszystko, o czym opowiadam.
Jak łączy Pani bycie matką z byciem bizneswoman?
Czasem tym łącznikiem jest piżama i nieułożone włosy . Zdarza się, że obowiązków jest za dużo, wtedy się zatrzymuję. Kiedyś było trudniej powiedzieć sobie stop, ale już się tego nauczyłam. Słucham swojego organizmu i chętniej wypoczywam. Teraz moje dziecko ma już swój świat, zajmuje się swoimi pasjami. Wcześniej wystarczyło, że się organizowałam w ten sposób, że pracowałam kiedy córka była na zajęciach poza szkolnych, czekając na nią. Okazywało się, że się da, że dobra organizacja to podstawa. Zresztą, paliłam się do pracy w takich chwilach, ponieważ robiłam wówczas, jak i teraz, to, co kocham.
Rozmawiała: Ewelina Myrlak, przeczytaj wywiad na QBusiness.pl